Dobry wieczór. Podsyłam trochę zdjęć z Sanoka, bo na to zasługują. Wyciągam wszystko, co się da z małego, ciemnego obiektywu naszego Lumixa. Dzięki statywowi od Dziadka udaje się każde zdjęcie!
JulJan w Krakowie
wtorek, 13 kwietnia 2010
niedziela, 14 marca 2010
Zimowo
Ostatni powiew udawanej zimy zniechęca do wychodzenia. Nadrabiamy musicalami i drugim stopniem tańca towarzyskiego. Dołączam się do narzekania na aurę, ale równocześnie przypominam, że w tym roku zima całkiem się udała. W tym poście chciałbym podzielić się fotograficznymi wspominkami.
Zimą trudniej się zebrać do pracy/szkoły. Nie dotyczy to dni, kiedy zachwyt nad widokami przewyższa trudy przedzierania się przez zaspy.
Gdy wracam z pracy, mijam takie sceny. Piotr podpowiedział mi, że istnieje coś takiego jak HDR i może wyglądać bardzo fajnie. Spróbowałem swoich sił, tworząc poniższe zdjęcie. Mnie nie powala na kolana, tak jak zdjęcia z Islandii.
Gdy śnieg trochę poleży, jest bardzo nieatrakcyjny dla obiektywu. Za to nagie gałęzie mogą stanowić wspaniałą ilustrację cykliczności natury.
Raz spadło pół metra śniegu i nadtopniało. Plucha potworna, chlapa i błoto. Wieczorem spadł świeży śnieg i skrzętnie ukrył swoje dzienne grzeszki.
Niezawodny Jurek Bożyk udaje Jozina z Bazin w każdy piątek w Awarii.
Gdy przyjeżdżam do Sanoka pośmigać na nartach przychodzi odwilż po to, by trzy dni później ustąpić na powrót zimie.
W domu czeka na nas Salma. Przyjdzie, pomruczy, wygrzeje kolana, po czym położy się na kocu i będzie udawać księżniczkę. Czasami też miauczy cały dzień pragnąc zabawy. Taki to z nią cyrk. (Uwaga, tło w HDR)
niedziela, 24 stycznia 2010
Jan w Legnicy
Zanim zima, jeszcze nienazwana "zimą tysiąclecia", dostarczy pikantniejszych i bardziej tragicznych historii komunikacyjnych, podzielę się z Wami historią mojej wizyty w Legnicy.
Celem przyjazdu było spotkanie z kandydatem na wodzireja weselnego. Umówiliśmy się na 11:00 w Legnickim Auchan. Wariant uwzględniający wartości uśrednione przewidywał dojazd do Legnicy w godzinę i dwadzieścia minut, powrót tyleż. Autobus miejski z PKP w Legnicy do Auchan jedzie dwadzieścia minut. Spotkanie z Panem oceniałem na nie dłuższe niż godzinę. Wartość oczekiwana czekania na pociąg na każdej ze stacji kolejowych to 45 min., zaś na przystankach autobusowych w Legnicy to 10 min. Podsumowując, podróż z Wrocławia i z powrotem szacowałem na 1 h 20 min. + 1 h 20 min. + 20 min. + 20 min. + 1 h + 45 min. + 45 min. + 10 min. + 10 min. = 6 h 10 min. Wyjeżdżając o 8:37 z Dworca Głównego we Wrocławiu byłbym z powrotem o 14:47. Licząc dalej na wartościach średnich, dotarcie do Sz. zajęłoby mi 6 min. + 14 min. + 15 min. + 30 min. + 7 min. = 1 h 20 min. Wartość oczekiwana powrotu do Sz. to 16:27. Mój przykład wskazuje na to, jak bardzo naiwny może być taki model probabilistyczny.
Pociąg do Legnicy przyjechał o czasie, podobnie autobus linii nr 5 w Legnicy. Na spotkanie stawiliśmy się punktualnie, zajęło ono ok. 40 minut. Problemy zaczęły się, gdy wróciłem na legnicki dworzec kolejowy. Pojawiłem się na nim o 12:29, trzy minuty po odjeździe osobowego do Wrocławia. Kolejny pociąg był o 13:43. Myślę sobie - Legnicy nie zdążę zwiedzić, zjem przynajmniej obiad. Przydworcowy bar mleczny jest godny polecenia, mimo że obrót mają ok. 100 razy mniejszy niż w Górniku na Dolnych Młynów, i tyle dłużej czeka się na posiłek (czyli ok. 8 min.). Zaopatrzony w bilet, czekałem na pojawienie się kolejnego osobowego relacji Legnica-Wrocław. Pięć minut przed odjazdem udałem się na peron 3, a moim oczom ukazał się śliczny szynobus Kolei Dolnośląskich. Niewiele myśląc wsiadłem doń i czekałem odjazdu. Gdybym wykazał trochę więcej przemyślunku, nie byłoby tej historii. Otóż w tym samym czasie z tego peronu odjeżdżały dwa pociągi osobowe - drugi jechał do Zgorzelca. Ja wybrałem niewłaściwy.
Wysiadłem na pierwszej stacji, była to jeszcze Legnica. Stacja oddalona była o 4 przystanki komunikacji miejskiej od głównego dworca kolejowego. Szybko dotarłem na dworzec oczekując kolejnego pociągu osobowego jadącego do Wrocławia. Czekałem niedługo, bo do 14:53. Podróż miała trwać 1 h i 38 min., niestety przedłużyła się o kolejne 30. Mieliśmy dwa nieplanowane postoje, jeden z winy nastoletniego pasażera, drugi dla naprawienia jakiejś usterki.
We Wrocławiu udałem się na ósemkę, szczęśliwy, że cel podróży jest już tak blisko. Niestety utknąłem w łańcuszku tramwajów na światłach awaryjnych tuż pod Uniwersytetem. Drogę do Dworca Nadodrze przeszedłem piechotą. Autobus linii 9.. do P. przyjechał punktualnie o 18:00. Parę prób uruchomienia silnika spaliło na panewce. Szczęśliwym trafem zapasowy autobus był blisko, nie czekałem nań dłużej niż 10 minut. Podróż do P. przebiegła już bezproblemowo, piętnastominutowy spacer do Sz. również.
U celu byłem ok. 19:00, dwie i pół godziny później niż wskazywałby model probabilistyczny. Dobrze, że miałem przy sobie kawał dobrego sci-fi.
Zrobiłem też jedno ciekawe zdjęcie. Na legnickim dworcu znajduje się knajpa z fantastycznym szyldem.
Czy istnieje lepsza ilustracja generatora opartego o pętlę z dodatnim sprzężeniem zwrotnym?
środa, 16 grudnia 2009
Ostatnie tchnienie jesieni
poniedziałek, 14 grudnia 2009
Jan w Warszawie
Życie to nie zabawa - dobrze to wiem. A skąd to wiem? Dzięki Gaikowi, który często o tym przypomina. W zeszłym tygodniu miałem tę przyjemność. Dzięki parunastu godzinom seriali poukładaliśmy sobie priorytety i ułożyliśmy plan na kolejne kilkadziesiąt. Pomogły w tym następujące cykle: o dwóch współlokatorach -- fizykach teoretycznych, z których jeden ma crush na sąsiadkę pracującą w fabryce sernika, o anglosaskim geekowo-lamerskim tercecie tworzącym zespół informatyczny firmy X oraz o promiskuitycznym pisarzu z el-ej próbującym przywołać wenę poprzez ograniczenie stosunków płciowych z przygodnymi kobietami. Zrobiłem też parę zdjęć Stolicy.
Mój ulubiony robot: Powstaniec: Długie murale: Lew przed Pałacem Prezydenckim. Strażnik nie pozwolił mi sobie zrobić zdjęcia, które stanowiłoby pomost między tym, co nowe i co stare: Mocny obrazek:czwartek, 3 grudnia 2009
Jak w Londynie
Dziś Kraków oblazła gęsta, niska i lepka mgła. Tytuł jest prowokacyjny, bo Londyn widziałem tylko oczami mej duszy, ale może ktoś z Was potwierdzi. Mgła to drobne kropelki wilgoci zawieszone w powietrzu. Jak jest ich dostatecznie dużo, to nie powinno być widać nic szczególnego. Takie "nic" sfotografowałem i zamieszczam ku waszej uciesze.
wtorek, 1 grudnia 2009
Z Odlewnika, cz. 1
Witam wszystkich. Tu Jan. Chciałbym, jako współautor bloga, powitać gorąco wszystkich czytelników oraz w szczególności moją kochaną współautorkę. Pracuję na szóstym piętrze budynku Wydziału Odlewnictwa, z którego czasami bywają niezłe widoki. Gdy warunki są sprzyjające robię zdjęcia, którymi się z Wami dzielę.
Dzisiaj prezentuję zjawisko rozpogodzenia się widziane z zachodnich okien budynku.
Zrobienie tych zdjęć przysporzyło mi nie lada zakłopotania. Okna te znajdują się bowiem w męskiej łazience (widoczne na zdjęciu brudne szyby). Pech chciał, że gdy uradowany opuszczałem łazienkę, przygodny student ocenił mnie z aparatem w ręku krytycznym wzrokiem. Czmychnąłem czym prędzej do swojego pokoju.