Zanim zima, jeszcze nienazwana "zimą tysiąclecia", dostarczy pikantniejszych i bardziej tragicznych historii komunikacyjnych, podzielę się z Wami historią mojej wizyty w Legnicy.
Celem przyjazdu było spotkanie z kandydatem na wodzireja weselnego. Umówiliśmy się na 11:00 w Legnickim Auchan. Wariant uwzględniający wartości uśrednione przewidywał dojazd do Legnicy w godzinę i dwadzieścia minut, powrót tyleż. Autobus miejski z PKP w Legnicy do Auchan jedzie dwadzieścia minut. Spotkanie z Panem oceniałem na nie dłuższe niż godzinę. Wartość oczekiwana czekania na pociąg na każdej ze stacji kolejowych to 45 min., zaś na przystankach autobusowych w Legnicy to 10 min. Podsumowując, podróż z Wrocławia i z powrotem szacowałem na 1 h 20 min. + 1 h 20 min. + 20 min. + 20 min. + 1 h + 45 min. + 45 min. + 10 min. + 10 min. = 6 h 10 min. Wyjeżdżając o 8:37 z Dworca Głównego we Wrocławiu byłbym z powrotem o 14:47. Licząc dalej na wartościach średnich, dotarcie do Sz. zajęłoby mi 6 min. + 14 min. + 15 min. + 30 min. + 7 min. = 1 h 20 min. Wartość oczekiwana powrotu do Sz. to 16:27. Mój przykład wskazuje na to, jak bardzo naiwny może być taki model probabilistyczny.
Pociąg do Legnicy przyjechał o czasie, podobnie autobus linii nr 5 w Legnicy. Na spotkanie stawiliśmy się punktualnie, zajęło ono ok. 40 minut. Problemy zaczęły się, gdy wróciłem na legnicki dworzec kolejowy. Pojawiłem się na nim o 12:29, trzy minuty po odjeździe osobowego do Wrocławia. Kolejny pociąg był o 13:43. Myślę sobie - Legnicy nie zdążę zwiedzić, zjem przynajmniej obiad. Przydworcowy bar mleczny jest godny polecenia, mimo że obrót mają ok. 100 razy mniejszy niż w Górniku na Dolnych Młynów, i tyle dłużej czeka się na posiłek (czyli ok. 8 min.). Zaopatrzony w bilet, czekałem na pojawienie się kolejnego osobowego relacji Legnica-Wrocław. Pięć minut przed odjazdem udałem się na peron 3, a moim oczom ukazał się śliczny szynobus Kolei Dolnośląskich. Niewiele myśląc wsiadłem doń i czekałem odjazdu. Gdybym wykazał trochę więcej przemyślunku, nie byłoby tej historii. Otóż w tym samym czasie z tego peronu odjeżdżały dwa pociągi osobowe - drugi jechał do Zgorzelca. Ja wybrałem niewłaściwy.
Wysiadłem na pierwszej stacji, była to jeszcze Legnica. Stacja oddalona była o 4 przystanki komunikacji miejskiej od głównego dworca kolejowego. Szybko dotarłem na dworzec oczekując kolejnego pociągu osobowego jadącego do Wrocławia. Czekałem niedługo, bo do 14:53. Podróż miała trwać 1 h i 38 min., niestety przedłużyła się o kolejne 30. Mieliśmy dwa nieplanowane postoje, jeden z winy nastoletniego pasażera, drugi dla naprawienia jakiejś usterki.
We Wrocławiu udałem się na ósemkę, szczęśliwy, że cel podróży jest już tak blisko. Niestety utknąłem w łańcuszku tramwajów na światłach awaryjnych tuż pod Uniwersytetem. Drogę do Dworca Nadodrze przeszedłem piechotą. Autobus linii 9.. do P. przyjechał punktualnie o 18:00. Parę prób uruchomienia silnika spaliło na panewce. Szczęśliwym trafem zapasowy autobus był blisko, nie czekałem nań dłużej niż 10 minut. Podróż do P. przebiegła już bezproblemowo, piętnastominutowy spacer do Sz. również.
U celu byłem ok. 19:00, dwie i pół godziny później niż wskazywałby model probabilistyczny. Dobrze, że miałem przy sobie kawał dobrego sci-fi.
Zrobiłem też jedno ciekawe zdjęcie. Na legnickim dworcu znajduje się knajpa z fantastycznym szyldem.
Czy istnieje lepsza ilustracja generatora opartego o pętlę z dodatnim sprzężeniem zwrotnym?
Janie!
OdpowiedzUsuńJestem zawiedziony. Po takim wstępie spodziewałem się opóźnienia o parę dób większego.
Generator Cię uratował.
Pozdrawiam!
GregorioW
Wodzirej weselny? No, no...
OdpowiedzUsuńChciałabym Was jeszcze poczytać
OdpowiedzUsuń__
Maddie