czwartek, 26 listopada 2009

Prawie murale

Wyśledziłam ostatnio kilka murali w najbliższej okolicy. Umilają mi drogę na uczelnię i chętnie zobaczyłabym ich więcej na tych smutnych, brudnych murach. Małe są i niepozorne (takie na nasze możliwości). Przykro mi się zrobiło, gdy w tym tygodniu ktoś (felicjanki w remontowym szale?) zamalował "Słodycz ma imię kwiatu". Na szczęście został uwieczniony przynajmniej dwoma aparatami (Malw go pewnie fejsbukuje..). Może zgadniecie, cóż za Hobbit się tam czaił? :> Ten sam Pan ma swoje popiersie w parku Jordana (pozdrowienia dla Myma).

Przechodząc obok "posiłku" zawsze myślę o Janisławie, który pysznym domowym karmieniem wyrósł na smakosza i wywiera presję :P A tak serio to ciężko pracuje i należy mu się dosilanie. Niedługo zamieszczę nasze ulubione przepisy pracownicze: można je łatwo zrobić, bezproblemowo przetransportować, dyskretnie podjadać i długo przechowywać, a w razie nalotu głodomorów - szybko rozdzielić :).

Co do trzeciego dzieła to widać, że mieszkamy w prawdziwie polskim mieście. O dziwo mural umieszczony jest w pobliżu Massolitu, książkowej świątyni queer i gender studies (opis i wnętrze w kolejnych postach). Jul leży przeziębiony, bo go Dusiołek nie puszcza już trzeci tydzień, ale powoli dochodzi do siebie. Tak więc pozdrowienia odautorskie przez maseczkę :*

wtorek, 24 listopada 2009

Mieszkanie

Dziś co nieco o naszym mieszkaniu. Jest maleńkie, ale dobrze oświetlone i niczego poważnego mu nie brakuje. Stali bywalcy zapewne rozpoznają skandynawski dizajn ;) Ciągle mamy puchy w detalach, ale przecież rzeczy obrastają ludzi z czasem. Kilka obserwacji:

  • Czerwony jest jedynym słusznym kolorem beddinge, zaś beddinge jest jedynym słusznym kanapo-łóżkiem studenckim;
  • 98% studentów lub poststudentów ma w swojej kuchni metalowy/e pręt/y, co zdecydowanie zwiększa możliwości przechowywania lnianych ściereczek i metalowych łyżek;
  • Szklany stół to najbardziej niepraktyczna rzecz, z jaką przyszło nam obcować, nie wyłączając tureckich dywanów;
  • Przybory kuchenne są w stanie zająć do 70% powierzchni mieszkania...
  • ...skąd oczywisty wniosek, iż "tam dom Twój, gdzie żołądek stoi" (i patrzy w zachwycie).

Okazuje się też, że przewidzieliśmy etnotrend w urządzaniu wnętrz :P Muzeum Etnograficzne w Krakowie wpadło na rewelacyjny pomysł połączenia stałej ekspozycji ze współczesnymi realizacjami konwencji etno, tak więc obok glinianych poideł pojawiły się formy do pieczenia z IKEI, a łowickie wycinanki zawisły tuż obok sprośnych T-shirtów (do kupienia w sklepie internetowym, z troski o chwiejną moralność czytelników linka nie podaję). Dla ciekawych strona wystawy Etnodizajn oraz strona fantastycznego Etnomuzeum w Krakowie. Godna polecenia jest również tamtejsza wystawa Islam. Orientacja. Ornament., której organizatorzy popisali się pomysłowością. Wspaniała gra świateł i matematyczne eksploracje, wszystko kompetentnie opisane i do zabrania w kilku broszurkach.

U nas co prawda patataja na ścianie nie będzie, ale jeśli zmuszą nas okoliczności, może zaczniemy sprzedawać bilety. Poniżej kilka zdjęć, cobyście sami stwierdzili, że zwiedzać nie warto :P Sponsorem kalendarza na rok 2009 jest nasza ulubiona Praska Kartunovicka. Podkładka pod mysz to efekt naszej fascynacji blizną Dumbledore'a, podzielaną także przez Pewnego Mniejszościowca (pozdrawiamy). Kto zgadnie, co przedstawia czarno-białe zdjęcie na ścianie?

poniedziałek, 23 listopada 2009

Czerwone korale

Był taki jeden dzień w zeszłym tygodniu - można się było pozbyć szalikowego omotania i powygrzewać na słońcu, np. w parku Jordana. Janisław może się nim cieszyć codziennie, bo to jego droga do szkoły pracy. Park to wielofunkcyjny: mnóstwo tam dzieciowych instalacji, trawników do badmintona (latawce to raczej na Błoniach), alejek edukacyjnych z popiersiami znanych Polaków. Są też puste cokoły, które sępią na życie m. in. pewnej noblistki :> Pewnie jej się nie spieszy, bo np. taka Maria S.-C. wygląda jak wyjątkowo ohydny przybysz z Roswell. Randkowaliśmy raz w przykurzonej kafejce w stylu uzdrowiskowym i patrzyliśmy na łódki pływające po minijeziorku. Przeważnie jednak kręcimy się wśród drzew, wypatrujemy wiewiórek i podziwiamy sezonowe ozdoby :)

Podwórko

Podobno trudno nas znaleźć, ale dla chcącego nic trudnego, jak zdążyli się już przekonać Panna M. oraz Panowie Z. i M. (dziękujemy za wizytę). Dla ociągających się mały opis naszych warunków mieszkaniowych :)

Mamy (prawie) własne: kutą bramę od strony ulicy, nieco zapuszczone wyłebkowane podwórko oraz tajemniczy ogród (niestety zamknięty dla lokatorów). Nasz inwentarz to co najmniej trzy okoliczne koty, sroka, kilka wróbli oraz szpieg sikorowy, dla którego planujemy założyć w zimie karmnik. Do mieszkania w oficynie prowadzą małe drzwiczki i kręcone betonowe schody z resztkami zielonej posadzki na półpiętrach. Drugie piętro pozwala nam podziwiać okoliczne widoki, co jest całkiem przyjemne ze względu na obecność zieleni. Prywatne wewnętrzne ogrody to coś, czego we Wrocławiu nigdy nie widziałam - wiadomo, jak przydzielano własność po wojnie. Krakowianie mają pełno takich miłych zakątków i gdyby nie ogólne zasmogowanie miasta, uznałabym 90m gniazdko na parterze ze sporym kawałkiem trawnika za szczyt marzeń.

Oficyn takich jak nasza jest tu mnóstwo, choć są przeważnie w kiepskim stanie. Na wysokości naszych okien (po lewej) mamy np. pustostan, a poniżej naderwany balkon z bądź co bądź ładnym drewnianym wykończeniem. Mur należy do Wyższej Szkoły Lansu i Bansu z patronackim V prywatnym liceum. Nie narzekamy na sąsiedztwo, przynajmniej mają ładnie przystrzyżone bukszpany. Dalej widać świeżutką plombę z identycznymi firankami w oknach, które są stale zasłonięte, a na balkonach żadnego yuppie. Nawet nie ma do kogo zagadać w sprawie udostępnienia lądowiska dla helikopterów (a nuż kupilibyśmy jakiś używany, coby Janisław lądował na Odlewniku). Skrajnie po prawej widać, jak obszerne jest nasze podwórko i jaki fajny balkon mają nasze sąsiadki z naprzeciwka (6 studentek pierwszych lat, są nami przerażone). Innych mieszkańców poznajemy powoli i raczej przez przypadek.

1. Pustostan. Może ktoś ma ochotę go zasiedlić?

2. Drobiowy wiatrołap.

3. Sposób na miejskie korki.

4. Idealne miejsce na relaks dla pięciorga blondasów do lat 6 :)

5. Przestronnie, cicho i spokojnie. Cieszymy się z takiej okolicy.

Wawel

Witamy serdecznie w nowej odsłonie :) Dzięki uprzejmości Pana D. i Panny M. nabyliśmy wspaniały aparat. Teraz wszelkie soczyste opisy naszego krakowskiego życia możemy godnie ilustrować, ku uciesze co wybredniejszych czytelników ;) Poniżej przystawka, czyli niejaki Wąwel (autorstwa Janisława):

Nocna panorama Wawelu