Podobno trudno nas znaleźć, ale dla chcącego nic trudnego, jak zdążyli się już przekonać Panna M. oraz Panowie Z. i M. (dziękujemy za wizytę). Dla ociągających się mały opis naszych warunków mieszkaniowych :)
Mamy (prawie) własne: kutą bramę od strony ulicy, nieco zapuszczone wyłebkowane podwórko oraz tajemniczy ogród (niestety zamknięty dla lokatorów). Nasz inwentarz to co najmniej trzy okoliczne koty, sroka, kilka wróbli oraz szpieg sikorowy, dla którego planujemy założyć w zimie karmnik. Do mieszkania w oficynie prowadzą małe drzwiczki i kręcone betonowe schody z resztkami zielonej posadzki na półpiętrach. Drugie piętro pozwala nam podziwiać okoliczne widoki, co jest całkiem przyjemne ze względu na obecność zieleni. Prywatne wewnętrzne ogrody to coś, czego we Wrocławiu nigdy nie widziałam - wiadomo, jak przydzielano własność po wojnie. Krakowianie mają pełno takich miłych zakątków i gdyby nie ogólne zasmogowanie miasta, uznałabym 90m gniazdko na parterze ze sporym kawałkiem trawnika za szczyt marzeń.
Oficyn takich jak nasza jest tu mnóstwo, choć są przeważnie w kiepskim stanie. Na wysokości naszych okien (po lewej) mamy np. pustostan, a poniżej naderwany balkon z bądź co bądź ładnym drewnianym wykończeniem. Mur należy do Wyższej Szkoły Lansu i Bansu z patronackim V prywatnym liceum. Nie narzekamy na sąsiedztwo, przynajmniej mają ładnie przystrzyżone bukszpany. Dalej widać świeżutką plombę z identycznymi firankami w oknach, które są stale zasłonięte, a na balkonach żadnego yuppie. Nawet nie ma do kogo zagadać w sprawie udostępnienia lądowiska dla helikopterów (a nuż kupilibyśmy jakiś używany, coby Janisław lądował na Odlewniku). Skrajnie po prawej widać, jak obszerne jest nasze podwórko i jaki fajny balkon mają nasze sąsiadki z naprzeciwka (6 studentek pierwszych lat, są nami przerażone). Innych mieszkańców poznajemy powoli i raczej przez przypadek.
1. Pustostan. Może ktoś ma ochotę go zasiedlić?1>
3. Sposób na miejskie korki.1>
4. Idealne miejsce na relaks dla pięciorga blondasów do lat 6 :)1>
5. Przestronnie, cicho i spokojnie. Cieszymy się z takiej okolicy.1>
Oo, a tego lądowiska dla helikopterów mi nie pokazaliście. Czyżbyście się bali, że ucieknę z jakimś krakowskim milionerem? ;)
OdpowiedzUsuńNo niestety, D. przekupił nas aparatem i teraz już zawsze będziemy działali w jego interesie :P
OdpowiedzUsuńale o aparacie powiedziałam Wam ja. Weźcie to pod uwagę przy następnej wizycie. ;)
OdpowiedzUsuńRacja, zrobimy Ci mnóstwo kompromitujących zdjęć z Jurkiem Bożykiem, a potem wystawimy na allegro :P
OdpowiedzUsuńjak na razie to ja Wam zrobiłam kompromitujące zdjęcia. :P
OdpowiedzUsuńAle nie masz bloga, żeby je upublicznić :P
OdpowiedzUsuńale mam facebook. ;)
OdpowiedzUsuń